piątek, 13 lipca 2012

Rozdział pierwszy


Minęło już tyle dni. Dokładnie trzy lata, czyli 1095 dni. Nie miałam nadziei na nadejście lepszych dni. Odkąd zostałam przeniesiona do domu dziecka, to mogę poważyć, że w progu stanie jakiś mężczyzna bądź kobieta, którzy będą chcieli mnie adoptować do swojej rodziny. Czytałam różne książki historyczne, zawsze byłam różnymi rodzajami królestw zafascynowana. Lecz wtedy właśnie przyszedł On, mój nowy ojciec.

Nie zwracałam na nikogo oczywiście uwagi, tak jak na pozostałych którzy przychodzili. Może dlatego, że wiedziałam o wszystkim: nikt mnie nie zechce. Czytając książkę wpatrywałam się w różne obrazki, i portrety książąt jak cesarzy i cesarzowe. Wszyscy byli piękni.

Gdyby tak się przenieść w tamten czas. Tez z pewnością była bym piękna, pomyślałam zwięźle. W czasach cesarzy chyba byłabym szczęśliwa. Naprawdę się cieszę, ze moja wyrodna matka mnie oddała. Nie cierpię już tak jak kiedyś. Nie mam siniaków i nic w tym stylu. Jestem pewna wszystkiego, mogę także tutaj żyć szczęśliwie.

-Dzień dobry - usłyszałam męski baryton tuz nad sobą. Uniosłam szybko głowę, kosmyki włosów delikatnie zafalowały. Przy nim stała kobieta mająca krótkie ciemne włosy i jasne szare oczy.

-Dzień dobry - uśmiechnęłam się. - nie zauważyłam pana. Przepraszam. - speszyłam się trochę. Odwróciłam delikatnie głowę w bok. Czułam jak moje policzki płoną od wstydu. Zawsze zauważałam jak ktoś przy mnie stał. A tym razem nie, za bardzo bujałam w obłokach.

-Nic się nie stało. - powiedział do mnie i zwrócił się do kobiety - Na razie z nią chce porozmawiać. Zaraz do pani przyjdę. - teraz poznałam tego mężczyznę. Jest bardzo szanowanym mężczyzną. Mówią o nim niektóre radia jak i stacje telewizyjne. Jest młody, niedługo trzydziestka na plecach. Co by taki młody chciał ode mnie? Usiadł naprzeciw mnie przy stoliku.

-O czym chciałby pan ze mną rozmawiać? - zapytałam delikatnie zamykając książkę i odkładając. Spojrzał się na okładkę i uśmiechnął się delikatnie. Czytałam książki historyczne, gdyż bardzo lubiłam przenosić się w drugi świat.

-Lubisz historie?

-Bardzo. - powiedziałam. - najlepiej lubię o księciach i cesarzach czytać. To z tego jest najlepsze. Czuję jakby jakąś wieź między mną a tym. Nie wiem czemu,  ale po prostu lubię. - patrzałam się na książkę. Na okładce był napis „Cesarze i cesarzowe Japonii. Ich historia i zarys bitw”. Mężczyzna uchwycił książkę i przeglądał szybko i otworzył książkę podsuwając mi. Delikatnie stukał palec na jednego mężczyznę. Miał długie włosy koloru hebanowego.

-Co o nim myślisz?

-O tym cesarzu? Nie wiem. Za dużo tutaj o nim nie ma. Ale mój rozsądek podpowiada mi, ze został przez kogoś oszukany. Choć o nim chciałabym się więcej dowiedzieć. Początek jest bardzo ciekawy jego historii, ale dalej to już tajemnica - westchnęłam zażenowana. Chciałam naprawdę się sporo dowiedzieć, lecz to chyba było nie możliwe. Ten cesarz był tajemniczy i spalono po nim wiele papierów, które po sobie zostawił.

-Jesteś tego pewna? - zapytał wprost. Jego czarne, jak noc tęczówki wpatrywały się we mnie. Byłam ciekawa dlaczego tak się upiera, że jeszcze coś istnieje na tym świecie. - Sakura… dam ci tą księgę pod jednym warunkiem.

-Warunkiem?

-Tak. - powiedział wyniośle.

-Jakim?

-Chce cię adoptować. - moje oczy z pewnością wyrażały zdziwienie, bo dlaczego taki mężczyzna chciał taką jak ja?

-Mnie? A może pan chce tamta lub tego? - pokazywałam. - Oni są o wiele lepsi. Nie są nudni tak jak ja. Mają swoje pragnienia, a u mnie działa staroć, gdyż…

-Przestań gadać głupoty. Jesteś śliną dziewczyna i na pewno czegoś w głębi serca pragniesz. Wiem o tym, twoje mówią to samo. Dlatego chcę abyś poszła ze mną. Jako moja córka…?

-To.. Tak. - znów poczułam gorąco na policzkach. Moje marzenia może się spełnią. Będę miała tatę, który chce abym z nim szła i jest miły. Tego jak najbardziej pragnę, ale nie myślałam, ze stanie się nim taki bogaty mężczyzna.

-Choć ze mną. - poszłam za nim. Doszliśmy do kobiety, przy której zatrzymaliśmy się. - Zgodziła się, więc proszę dać mi tylko papiery do podpisania. - pod jego dłoń zostały podsunięte i szybko podpisał.

-Mamy ja spakować?

-Nie, nie trzeba. Wszystkie rzeczy już ma. - powiedział. Nie wiedziałam o co chodzi? Lecz chyba nakupował rzeczy ile mógł skoro tak mówi.

-Przepraszam. - powiedziałam do niego.

-Tak?

-A czy chociaż mogę wziąć jedną rzecz?

-Tak. Idź po nią. - powiedział do mnie. Nawet nie wiedziałam czemu, ale chciałam ją mieć. To była droga, stara i bardzo wartościowa pozytywka. Gdy ją wzięłam zeszłam na dół. Stał przy drzwiach i czekał na mnie. Pożegnałam się i wyszłam z mężczyzną. Przed nami stała limuzyna. Była długa. Miała dwie pary drzwi. Z przodu i z tyłu. Wsiedli za pomocą szofera, który otworzył przed nimi drzwi. Kobiety w jego wieku patrzały się ubóstwiając go. Może nie miały rodziny, nie wiem, ale był przystojny. Każda kobieta  by tak powiedziała…

Samochód ruszył gdy wsiadł mężczyzna. Siedziałam w milczeniu i przyglądałam się wnętrzu. Było ekskluzywne… Zacisnęłam dłonie na spódniczce, która delikatnie opadała na kolana. Westchnęłam cicho. Teraz będę miała tatę, lecz jeszcze mamy nie będę miała.

-Sakura?

-Tak?

-Mam coś dla ciebie. - podał mi pudełko z złotym opakowaniu z kokardką. Nalegał abym otworzyła, choć nie wiedziałam czy mogłam otrzymywać prezenty. Rozwinęłam i otworzyłam pudełko do góry. W nim był medalion, a w środku róża? Nie było tego aż tak widać, ale na mój rozum to była delikatna róża z szkarłatnym kamieniem po środku. Reszta była zrobiona z ciemnego srebrnego złota w kształcie łezki. Wszystko dokładnie się owijało. - nie jest najnowszy, przechodzi z pokolenia na pokolenie. Wiele już przeszedł, a także wojne gdzie żył jeden z cesarzy. Wiem tyle, że pochodzi z rodziny Haruno. W tej chwili należy do ciebie, jako najmłodszej z tego rodu.

-Z rodu? Ale my nigdy nie byliśmy w czasach cesarzy żadnego rodu. O rodzinie Haruno niczego nie było znać. Żadnej zmianki, niczego. - mówiłam. Uśmiechnął się delikatnie. Z siatki wyciągnął jeden z książek, bardzo starych jak na te lata. Pożółkłe i pomarszczone kartki były pogniecione i poobrywane w niektórych miejscach. To robiła starość…

-Książka jest pisana przez mądrą kobietę z tego rodu. Ona wypisała wszystkie dzieje. Chciała aby świat się dowiedział, jak to naprawdę było. Lecz żaden historyk nie chciał uwierzyć, aż pojawiło się u mnie i wręczam to tobie. Należy ci się, może ty jej uwierzysz w te słowa. - wzięłam książkę, nie była zakurzona. Na okładce znajdował się okrąg tworząc koło, bez wypełnienia. Otworzyłam delikatnie książkę. Miała bardzo ładne pismo, lecz tu o to nie chodziło. Musiałam ją w końcu przeczytać i zrozumieć o co chodzi z rodem Haruno. - jeszcze jedno, żebyś się niczym nie zdziwiła. Chodzi o twoją krew, pochodzisz z tego rodu, wiec także z rodziny cesarskiej. W twoich żyłach płynie cesarska krew, w tamtych czasach byłabyś księżniczką.

Patrzałam na niego zdziwiona, no cóż dużo rzeczy jeszcze nie wiem. W szczególności tych, które dotyczą tylko mnie.  Zamknęłam książkę i wpatrywałam się teraz w naszyjnik.

-Dziękuję, ale naprawdę nie było potrzeba. - chwycił naszyjnik i zapiał na jej szyi. Może był stary, ale był także piękny. Zawsze zdawało się, że starsze są bardziej ładniejsze. Było więcej w nich elegancji…

-Było, było. W tym wyglądasz jeszcze ładniej. - uśmiechnął się. Zatrzymaliśmy się. Z dwóch stron otworzyły się drzwi. Wysiadłam razem z mężczyzną biorąc swoją rzecz wraz z ksiązką. Otworzyłam lekko buzię, nie mogłam po prostu uwierzyć. W tym mam mieszkać? Ogromne. To nie jest dla jednej osoby tylko o wiele, wiele więcej. Cóż… niektórzy to mają szczęście. Wpatrywałam się nadal w rezydencje. - Wiem, przesadziłem trochę. Za duża… Ale teraz będziesz ze mną mieszkać, więc nie będzie tak źle. - poszliśmy do rezydencji, w której zaczęłam mieszkać.











Pare lat pózniej





Od tego czasu wiele lat minęło. Żyłam jak żyłam. Byłam szczęśliwa, ze trafiło to właśnie na niego. Na bogatego mężczyznę, ale nie z tego powodu, ze był bogaty. Po prostu pokochałam go jakby był moim tatą. Gdy był chory opiekowałam się nim, tylko dlatego, że chciałam aby szybko był zdrowy.

A medalion? No cóż nosiłam go codziennie, by mieć siłę na wszystko. Może się śmieli, że noszę starocie na sobie, ale chciałam. Tak jakby ten medalion dawał mi większą siłę od wielu innych rzeczy. No jeszcze pozytywka, która w dzieciństwie mnie usypiała do snu. Teraz włączam ja gdy jest mi smutno. Jedynie od tego, bo do czegoż innego mogłabym ja włączyć? Już do snu nie potrzebuje.

-Sakura, spóźnisz się! - usłyszałam glos ojca. - A na stole jeszcze śniadanie! - cóż w niektórych sprawach pomagał mi. Nie jadłam nigdy śniadania. Musiał mnie zmusić, więc szybko jadłam i od razu wybiegałam z domu. Nie wozili mnie, nie chciałam. Wolałam się przebiegnąć, lub przejść. Tak będzie najlepiej. Po prostu muszę dać z siebie wszystko. -Sakura!! - zbiegłam na dół. Wbiegłam do jadalni i usiadłam przy stole. Uśmiechnął się widząc mnie. Zaczęłam spożywać płatki kukurydziane, które od lat przyrządzała mi kucharka swoim domowym sposobem. Byłam wszystkim w tym domu wdzięczna. Może jestem nastolatką pragnącą aby świat by sprawiedliwy, ale w tych czasach to nie możliwe. Wojny i inne rzeczy prowadzą do katastrof na całym świecie. - Dzisiaj macie wycieczkę do muzeum?

-Yhy.. - powiedziałam z zamkniętymi ustami. Uśmiechał się przez cały czas. Wytarłam szybko usta płócienną serwetką.  Podbiegłam do mojego przybranego ojca i ucałowałam w policzek.

-Uważaj na siebie, i na parę eksponatów. Czasami nie wiadomo co może się przydarzyć. - powiedział mi na odchodne. Zarzuciłam torbę na ramię, w której miałam dwa czyste notatniki i dwa długopisy, plus ołówki z gumką i temperówkę w razie potrzeby. Zawsze nosiłam takie rzeczy do muzeum, gdyż były potrzebne do robienia notatek.

Wybiegłam z budynku i szybko zaczęłam biec w stronę muzeum, gdzie mogłam przenieść się do świata tajemnic cesarzy jak i innych czasów. Lecz naszym tematem na dzisiaj byli cesarze, na pewno każdy miałby opracować czyjś życiorys. Miałam jednego na celowniku, ale czy będą mieli jego eksponaty? Trzeba będzie się przekonać. Muszą mieć, inaczej nie będzie tak ciekawie.

Mijałam szybko ludzi, zauważyłam moja klasę. Nagle stanęłam przy nich. Nauczyciel właśnie liczył nas. Odetchnęłam z ulgą. Byłam zadowolona, że zdążyłam. Inaczej by mnie nie wpuścili. Kroczyliśmy schodami do góry, chciałam jak najszybciej dostać się do muzeum. Mijaliśmy nadal ludzi, który zwiedzili bądź mieli ochotę zwiedzać. Stanęliśmy, gdzie mieliśmy poczekać. Na pierwszym miejscu było widać pradawną salę, gdzie byli australopitkowie.

Wszyscy dostaliśmy bilety i weszliśmy do środka. Obok mnie stał często nauczyciel. Odchodził, gdy cos go ciekawiło. Mieliśmy ze sobą przewodnika, który nam opowiadał o wszystkich różnych cesarzach. Interesowało mnie bardzo, ale najbardziej o jednym który długo nie pożył. Chciałam więcej o Nim wiedzieć, by napisać jakąś pracę. Jeśli dużo o Nim nie będę wiadomo  ponownie będę zarywała noce o swoim ulubionym cesarzu.

-Dzisiaj przed paroma godzinami było otwarcie najmniej istniejącego cesarza. Jego grobowiec został odkryty tuż przy Świątyni Tsuki. Mówią, ze tam stał jego zamek, który obserwował działalności swojego imperium.  - mówiła. Weszliśmy do dużej Sali, w której były przeróżne rzeczy. Od koron po inne arcydzieła, także portrety mojego ulubionego cesarza. Uchyliłam się czytając różne rzeczy. Naszyjnik wydostał się spod bluzki. - W czasach wojny była walka o władze między dwoma rodami Uchiha i Haruno. Jeden z nich oczywiście wygrał ugodną był ślub między tymi dużymi rodzinami. Z pokolenia na pokolenia w rodzinie cesarskiej jak i Haruno kobieta dostawała ten z medalionów. - spojrzałam na obrazek, który pokazała na wyświetlaczy. W formie fezki, z róża i czerwonym kamieniem? To chyba żarty, ale to jednak prawda co mówił mój „ojciec”. Schowałam szybko medalion pod bluzkę, aby nikt tego nie zauważył. Nikt na mnie nie spojrzał, bo nie wiedział, że nosze prawdziwy medalion z tego rodu. - Teraz zobaczymy grobowiec cesarza. Jak ktoś nie lubi zwłok, proszę lepiej nie wchodzić. - uśmiechnęła się promiennie. Kroczyłam ostatnia. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie promienie słoneczne dawały o sobie znać. Była gorąca wiosna.

Szliśmy wolno. Chwila… Mówiła o ciele, czyli, że mają je całe? Przecież to nie możliwe, aby tak naprawdę było. Minęło za dużo lat od jego istnienia. Wszyscy weszliśmy do grobowca, nad którym pisało. Grobowiec Itachiego Uchiha. Stanęłam na samym środku jak wryta. Ciało jest całe?! To nie możliwe… nawet nie było w szklanej pokrywie? To chore, powinni w jakichś sposób mieć zakryte.

-Na pewno zastanawiacie się dlaczego ciało nie starzeje się i nie jest przykryte. To po prostu zbędne.  - powiedziała to z lekkością. - Gdy znaleźliśmy cesarza, właśnie tak leżał. Bez przykrycia. Niczego. W szacie cesarskiej. Myśleliśmy, że to jakieś żarty. Każdy człowiek powinien po śmierci się rozkładać, ale On nie. - mówiła - Z tym wiąże się pewna legenda, mówiąca o Jego powrocie. Głosi, że cesarz powróci do żywych aby odnaleźć swoją ukochaną, chce zginąć z miłością. Jeśli jej nie znajdzie, wiecznie będzie uwięziony w pułapce czasowej nie rozkładając się w tym świcie. Jeśli Ją odnajdzie cały jego majątek, a również ciało znikną z tego świata, a historia cała się zmieni. - mówiła. Wszyscy jakby się odsunęli. Podeszłam bliżej. Patrzałam na mężczyznę, który był z twarzy zimny. Powieki przymknięte. Ciemne długie włosy, grzywka po obu stronach. Wyglądał bardzo seksownie. Wiem, ze trupem się zachwycam, ale taka jest prawda. - Dzieciaki tylko w to nie wierzcie. To nie jest prawda. To tylko legenda. - jej głos się oddalał. Nagle stawało się ciemno. Obróciłam się, a głaz został zasłonięty.

-Teraz mamy Cię z głowy Haruno! - krzyknął jeden z kolegów z klasy. Głaz się zatrzasnął. Pochodnie się jeszcze paliły. Całe pomieszczenie było ledwie oświetlane, gdyż pochodnie po woli gasiły się. Popatrzałam na twarz cesarza. Dotknęłam jego ciemnych włosów. Pierwszy raz takie coś widzę. On naprawdę jest żywy. Chciałam wziąć rękę, ale nagle poczułam mocny uścisk na nadgarstku. Popatrzałam.

Nie! To nie możliwe! Jakim sposobem? On nie żyje, jest trupem. Jego ręka nie powinna się ruszać. Otworzył swoje powieki. Ujrzałam ciemne jak węgiel powieki. Głowę obrócił w moją stronę. Pociągnął. Medalion znów wypadł z bluzki ukazując się. Usiadł do pozycji siedzącej trzymając mnie mocno bym nie uciekła? Medalion zabłysł jasnym blaskiem. Przymknęłam powieki, aby tak mnie nie oślepiał. Jedynie mogłam wyczuć szarpnięcie, które ciągnęło mnie do tyłu? Nagle wszystko ustało. Jedynie co poczułam to wiatr we włosach. Otworzyłam powieki. Stałam po środku polany? Chwila, gdzie ja się znajduję. Rozejrzałam się dookoła. Nie wiem gdzie dokładnie się znajdowałam.

-Ognia!!

-Ognia!! - usłyszałam dwa męskie barytony. Popatrzałam na dwie strony. Jezu! Jestem w środku wojny?! Co jest tu grane? Gdzie ja jestem? No gdzie? Chcę tylko to wiedzieć. We mnie leciały strzały. Wrzasnęłam i uciekłam chowając się za jakimś dużym krzakiem i patrząc z daleka na konfrontację, modląc się by nikt mnie nie znalazł. To chyba sen. Tak, to sen. To nie może się dziać. To miejsce nic mi nie przypomina. Dlaczego się tutaj znalazłam? Co takiego mam teraz zrobić. Usiadłam i zaczęłam panikować. Nie! Muszę wziąć się w garść. Dam siebie radę. Tylko ja potrafię wszystko wyjaśnić. Dam sobie ze wszystkim tu i teraz radę. Znów zaczęłam się przyglądać konfrontacji dwóm wojskom.











Drodzy czytelnicy, nie wiem co powiedzieć. Jest mi naprawdę wstyd, że tak zaniedbałam bloga. Wybaczcie mi. Teraz jakoś wzięłam się w sobie i napisałam. Postaram się także na inne napisać.

Jeszcze powiadamiam, zę na tym blogu będzie prowadzone drugie opowiadanie, ale z późniejszym czasie. Lecz o cesarzowej i generale wojsk. Mam nadzieję, że nie jesteście źli.

1 komentarz: