piątek, 13 lipca 2012

Prolog


dkąd pamiętam zawsze tak było. Nic się nie zmieniło. Mama jak zawsze siedziała z butelką w ręku, a w drugiej trzymała niedopałek papierosa. Patrzyłam jak się upija coraz bardziej. Jak wszędzie chodzi z tą butelką, której potem się pozbywa, kiedy jest pusta i nie potrzebna. Rzuca ją w kąt lub wyżywa się na mnie. Już kilka razy dostałabym szklanym naczyniem w głowę lub inną część ciała. Bałam się jej. Bardzo, a tak nie powinno być. Czy matka nie powinna opiekować swoim dzieckiem i je chronić a nie ranić? Nie, Ona próbowała mnie zabić. Uświadomiłam to sobie w chwili, kiedy pijana chciała mnie pobić. Pamiętam jak złapała mnie za rękę i mocno wykręciła. Krzyknęłam, lecz ona nie przestawała. Drugą ręką biła mnie po głowie i brzuchu. Bardzo to bolało. Z moich oczu płynęły łzy, ale ona nie zważała na to. Skończyła tylko wtedy, gdy nagle zachciało się jej pić. Roztrzęsiona szła i szukała butelki. Zapomniała o mnie. Zostawiła mnie na zimnej podłodze. Nie mogłam się ruszyć, wszystko mnie bolało. A ona piła i się śmiała. A ja płakałam.

Teraz, kiedy próbuje mnie uderzyć, zawsze uciekam do pokoju i zamykam się. Często za mną biegnie, ale udaje mi się zdążyć przekręcić kluczyk. Wtedy mocno wali w drzwi i woła abym ją wpuściła. Jednak nie jestem taka głupia, nie wpuszczam jej, nawet jeśli mnie błagał. Po kilku minutach rezygnuje i wraca na kanapę, gdzie czeka na nią zapas butelek wina. Siedzę sama i płacze. To zaczęło się odkąd ojciec odszedł od matki. Pamiętam jak się pokłócili a ojciec tego dnia wyszedł i już nie wrócił. Na następny dzień matka kupiła kilka butelek wina i powiedziała, że to jest coś po czym poczuje się lepiej. Tak, mówiła prawdę. Siedziała i piła, nic więcej. Codziennie. Mijały dni, tygodnie, miesiące, ale nic się nie zmieniła tylko, zaczęła więcej pić i się nade mną znęcać. To już nie była moja matka, tylko ktoś zupełnie inny.

Przycupnęłam obok drzwi i przysłuchiwałam się dźwiękom dochodzącym z wnętrza domu. Nic. Żadnego odgłosu spadające szkła, kroków...nic..tylko cisza. Czyżby gdzieś poszła? Niepewnie położyłam rękę na klamce i lekko pchnęłam drzwi. Wyjrzałam, ale nie było nikogo na korytarzu. Jestem sama? Nie chciałam opuszczać jedynego bezpiecznego miejsca, ale musiałam sprawdzić czy matka wyszła. Zrobiłam krok na przód a potem następny. Zostawiłam drzwi otwarte jakbym szybko musiała uciekać przed kobietą. Szłam cicho tak aby nie zdradzić swojej obecności. Kierowałam się do kuchni, mając nadzieję albo i nie,  że właśnie tam znajdę matkę. Drzwi do pomieszczenia było uchylone. Podeszłam bliżej i zajrzałam do środku. Wszystko było na swoim miejscu kuchenka, meble. Mój wzrok przykuła postać siedząca na krześle. Zamrugałam. Moja matka siedziała ze zwieszoną głową i nie ruszała się. Drgnęłam. Nie chciałam podchodzić bliżej bojąc się, że mnie złapie i uderzy albo zrobi coś gorszego. Stałam więc i przypatrywałam się jej przez dłuższą chwilę. Czy ona żyje? przemknęło mi przez myśl. Umarła? Ta myśl była zbyt przerażająca. Wiem, że matka zeszła na złą drogę, ale nie chciałabym ażeby tak skończyła. Przełknęłam ślinę. Wkroczyłam do pomieszczenia, nadal żadnej rekcji. Powoli podeszłam do ciała matki. Wyciągnęłam drżącą rękę i dotknęłam przedramienia matki. Nic. Lekko ją szturchnęłam, po czym zaczęłam mocno ją szarpać. Nagle straciła moją rękę.  Odsunęłam się. Kobieta poruszyłam głowę, odwracając się w moją stronę. Po chwili otworzyła oczy i wpatrywała się we mnie nie przytomnym wzrokiem.
-Sakura..-rzekła zaspana. Pierwszy raz widziałam ją taką spokojną. Uśmiechnęła się lekko. Czyżby matka się zmieniła? Na lepsze? Nagle spojrzenie kobiety zrobiło się zimne, odsunęła krzesło z łoskotem, które się przewróciło. Nie zdążyłam zareagować.
-Nie-pisnęłam za nim  złapała mnie za ręce i ścisnęła w żelaznym uścisku.
-Ty...mała przebrzydła suko!-wykrzyknęła mi w twarz. Skuliłam się ze strachu. Byłam głupia, że podeszłam. A teraz dostanę.-To przez Ciebie! Zostawiła nas ojciec! To ty była tym powodem.-z dziką siłą pchnęła mnie na podłogę. Upadłam i dotkliwie poobijałam sobie łokcie. Syknęłam z bólu, gdy chciałam się podnieść. Zauważyłam nad sobą cień. Przestraszona spojrzałam na twarz matki. Była wściekła. Powoli zaczęłam pełzać w stronę drzwi byle dalej od tej kobiety.
-A ty gdzie?!-warknęła i doskoczyła do mnie. Nie miałam szans. Złapała mnie za rękę i uniosła lekko.-NIGDZIE NIE IDZIESZ!!-rzuciła mnie w przeciwległy kąt. Potoczyłam się pod samą ścianę. Jęknęłam. Wszystko mnie bolało. Z moich oczu napłynęła gorzkie łzy. Chcę żeby się to skończyło. Żeby mnie zabiła. Nie chce już cierpieć. Z mego gardła wydobył się szloch.-I czego płaczesz gówniaro!?-usłyszałam tuż nad sobą głos kobiety. Ona już nie była człowiekiem tylko potworem! Nienawidziłam jej!-Już mi nie jesteś potrzebna. Co oznaczały te słowa? Chcę się mnie pozbyć?-Jesteś żałosna i zepsuta! Zaraz z Tobą skończę.

Tamtego dnia oddała mnie do sierocińca. W pewnym sensie się cieszyłam, że już nie będę bita przez własną matkę, choć z drugiej strony nie miałam już rodziny. Zostałam sama na świecie. Niepotrzebna i porzucona. Los nie był dla mnie łaskawy. Już wolałabym nie mieć rodziców. Po co mi ludzie, którzy nienawidzą swoich dzieci i oskarżają ich o swoje błędy? Nie chciałam tak żyć. Ale na szczęście ten koszmar dobiegł końca. Może nie będzie tak źle?  Nigdy nie można tracić nadziei.



Jest prolog. Przepraszam, że musieliście czekać. Pozdrawiam.
Pisany przez NESSE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz